sobota, 7 czerwca 2014

Łzy,fotel kinowy i nieskończenie wiele emocji czyli GWIAZD NASZYCH WINA

Drodzy Czytelnicy!
Dzisiaj wybrałam się z najbliższą mi osobą do kina na Gwiazd Naszych Wina (w oryginale:The Fault in Our Stars).
Film jako film jest piękny,genialny,ekscytujący.
Porównując do książki (autor John Green) już troszkę mniej. Brakowało mi "Greenowskiego" stylu bycia.
Wracając do samego filmu.
Jest wiele wzruszających scen.Cudowny wyciskacz łez,tak bym właśnie nazwała ten film.
Momenty w Amsterdamie stały się moimi ulubionymi.Piękne uliczki,restauracje,hotele,przyjaźni ludzie i te ogólne wrażenia. MUA!(wyobraźcie sobie kucharczyka z  opakowania Vegety-symbolizuję tu to owo "mua"). Sceny w Ameryce równie piękne,śliczne parki,domy,wszystko takie zadbane,takie idealne,perfekcyjne i dokładne.
Najbardziej dziwi mnie,aż taka dokładność filmu co do książki.Szczególiki,które zauważają tylko ci co przeczytali książkę i się nią zachwycili.

Gra aktorska 

Shailene Woodley w roli Hazel Grace Lancaster spisała się znakomicie.Uważam,że jest ona odkryciem tego roku,niemalże tak dobrym jak Jennifer Lawrence.Jest główną bohaterką filmu,moje odczucia co do niej były takie przygnębiające...próbowałam wpasować się w jej sytuację,widzieć jej oczami.Jest jedną z tych aktorek u których nie przeszkadza mi młody wiek i jeszcze niewielkie doświadczenie-na ekranie jest świetna i z każdym filmem więcej się o tym przekonuję (polecam film Niezgodna z Shailene Woodley).

Ansel Elgort w roli Augustusa Watersa był naprawdę bardzo bardzo dobry.Może miejscami trochę za słodki,to dam sobie rękę uciąć,że na ekranie porwał serca milionom dziewczyn.W filmie jest opiekuńczy i doskonały,wręcz zbyt doskonały,by istniał naprawdę.Jest dobrym aktorem i mam nadzieję,że zobaczę go jeszcze na innych ekranizacjach.

Nat Wolff jako Issac.Świetnie gra,to właśnie on dawał humor w trakcie filmu i to z nim przeżywało się jego wzloty i upadki.To postać,która najbardziej zapadła mi w pamięć,ponieważ była wyrazista i poruszająca serca szczególnie pod koniec filmu.

Lotte Verbeek.A któż to taki? Nikt inny jak Lidewij.Gdy ją zobaczyłam myślałam,że spadnę z fotela.Jest taka śliczna i zgrabna,że za żadne skarby nie wyobrażałam sobie tak Lidewij czyli sekretarki Petera Van Houtena.Nie umiem powiedzieć czy dobrze grała,miała tam niewielki udział,po prostu byłam nią oczarowana.

Williem Dafoe w roli Petera Van Houtena.Uwielbiam tego aktora! Jest nieprzewidywalny.W filmie wydał mi się ciut za mało gburowatym chamem,którego powinien odgrywać,ale nie mam o to większego żalu,dobrze się spisał.Bomfalleralla hej!

Sam Trammell w roli ojca Hazel.Wydał mi się takim świetnym aktorem i jeszcze lepszym ojcem...Naprawdę widać było po nim miłość do żony i córki oraz strach o to czy Augustus aby na pewno jest odpowienią partią dla Hazel,jego oczka w głowie.Nie był nadopiekuńczy,wydał mi się tatą z marzeń dzieci.

Reszta rodziców mnie do siebie nie przekonała.Mama Hazel była w porządku,ale jednak coś mi nie podeszło,a rodzice Gusa byli totalną klapą.

Soundtrack 

Przesłuchałam przed ekranizacją cały soundtrack i szczerze powiem,że jest taki sobie.Dwie piosenki wpadły mi w ucho: Starfucker-While I'm Alive (nie polecam teledysku :) ) i Charli XCX-Boom Clap
Reszta piosenek jest świetna tylko w filmie i naprawdę dopasowana do sytuacji,dzięki czemu film oglądało się z przyjemnością.

Trzy ulubione sceny

Pierwsza
Kolacja w Oranjee.
Restauracja zapiera dech w piersiach.Ma się ochotę wskoczyć do niej,poprosić kelnera o danie polecane przez szefa oraz porwać zamknięte w butelce gwiazdy.
P.S.Chyba sobie tak urządzę pokój.

Druga
Uliczny koncert-Vivaldi-Zima
Para po kolacji przechadzała się uliczkami Amsterdamu,a na jednej z nich znajdował się skrzypek ze swoją kapelą.Muzyka na codzień mi daleka,nagle stała się bliska i tak wzruszająca,że nie mogłam powstrzymać łez.
Czas zbierać środki na wyjazd do Amsterdamu (chyba mam nowe marzenie).

Trzecia
Czytanie listu Augustusa do Hazel przekazany z rąk Van Houtena
To był taki wzruszający moment,że nie wytrzymałam.To była eksplozja emocji,już nie na moje siły."Świat bez nas nie miałby sensu".Dochodziło do mnie,że film zaraz się skończy,więc delektowałam się ostatnimi minutami.

Po zaświeceniu świateł zobaczyłam kilkanaście osób płaczących,pocieszających się nawzajem.Ten film naprawdę porusza duszę,myśli,sumienie.A co najważniejsze:człowieka i jego serce.
Po obejrzeniu na pewno czujemy aurę wyjątkowości i nie możemy się oprzeć wrażeniu,że to co dotyczy fikcyjnych bohaterów,dotyczy również nas,na pozór biernych obserwatorów.

Z całego serca polecam ten film,a tym bardziej książkę za którą jestem wdzięczna Panu,Panie Green.
I wiem,że już nie doczekam się kolejnej ekranizacji czyli Papierowych Miast.Mam nadzieję,ze film będzie równie dobry,zależy mi na jego wyjątkowości.

SIELANKA LICEALISTÓW

Każdy z nas,szkołę średnią przechodził,przechodzi lub przechodzić będzie.
Odczucia mamy różne,a wspomnień wiele.Na pewno poznajemy więcej osób,bardziej lub mniej wartościowych.Czas mija nam niesamowicie szybko,pomimo natłoku nauki.
To było jak wczoraj,gdy wybierałam liceum.Wybierałam? O nie! To wybieranie kosztowało mnie wiadro nerwów,dwa wiadra stresu i trzy wiadra niepokoju.
Czy dobrze wybrałam? Czy tam mnie dobrze nauczą do matury? Czy spodoba mi się towarzystwo? Czy odnajdę się tam?
31 sierpnia 2013 była dla mnie ostatnim momentem wolności.
1 września zupełnie nie odczuwałam stresu.
Nie widziałam wcześniej tego liceum,nie byłam na dniu otwartym,to był taki skok do nieznanej wody.
Mija rok od tego czasu. Poznałam sporo osób,większość miłych i na poziomie,a na pewno nie odczuwam niekończącej się gimnazjalnej beznadziejności.Już wiem,że nie warto się przejmować JAK TO BĘDZIE,bo będzie co będzie,a być może sami stworzymy niesamowitą aurę w klasie? Ucząc ludzi bycia prawdziwym JA możemy wiele dać i wiele zyskać.Potrzeba czasu i zrozumienia,by wypielęgnować piękne przyjaźnie.
To ten...jedyne czego się mogę bać,to czy zdam maturę :)

Czemu dałam tytuł dzisiejszego posta "Sielanka licealistów"?
Właśnie.
Czy tylko mnie denerwuje nawał nauki w czerwcu? Testy całoroczne z niepotrzebnych przedmiotów,trudne kartkówki i sprawdziany na poziomie maturalnym?
Łapiemy teraz bezsensownie,wiele przykrych dla nas ocen i wcale to nas,licealistów do nauki nie motywuje.
Jak sobie poradzić z tym wszystkim?
Jak sobie poradzić z tym uczuciem bezradności,kiedy milion obowiązków spada Ci na głowę,a jedyne o czym myślisz to uciekający czas?

1.Usiądź w ciszy.Zero rozproszenia przez telefon,telewizor czy hałaśliwe rodzeństwo :
2.Zrelaksuj się i uspokój.
3.Rozplanuj sobie wszystko co do joty (jeśli uda Ci się porozkładać zadania i zrobić wszystko w dobrym  czasie-poczuj smak małego sukcesu :) )
4.Rób niewielkie przerwy.
5.Nie daj sobie samemu wmówić,że odkładanie na następny dzień cokolwiek pomoże. P.S.Wcale nie będziesz lepiej przygotowany i wypoczęty.Prędzej zdenerwujesz się:Czemu nie zrobiłem tego wcześniej?

Więcej będę umiała powiedzieć,jeśli wreszcie zakończę ten rok szkolny z sukcesem.
Czego życzę również Tobie,drogi Czytelniku.


poniedziałek, 10 lutego 2014

LIEBSTER BLOG AWARD

Zostałam nominowana do Liebster Blog Award przez Life is short.There's no time to live important words unsaid. Bardzo dziękuję,nie spodziewałabym się tego po moich mizernych postach.


Czym jest Liebster Blog Award?
"Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za 'dobrze wykonaną robotę'. Jest przyznawana też blogom o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwości do ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Oto pytania do mnie:

1) Skąd czerpiesz inspirację do pisania? 

 Inspirację czerpię z własnego życia,doświadczenia.Lubię własne przygody i przeżycia,a pisać jest najłatwiej,więc...czemu nie?Piszę dla przyjemności i podzielenia się wszystkim,czym chcę z resztą osób,które wytrzymują,czytając słowo po słowie.

2) Jakie jest twoje najlepsze wspomnienie z dzieciństwa?

Najlepsze wspomnienie z dzieciństwa to,coś czego każdy z nas żałuje.Czas.Słodki,frywolny czas,kiedy to połączyć mogliśmy zabawę,naukę i jeszcze zostawało nam mnóstwo czasu.Zdecydowanie najlepszym wspomnieniem z dzieciństwa jest moment narodzin mojego brata.Ja 7-latka,trzymająca małą,tygodniową istotkę,spoglądającą mi głęboko w oczy.Już wtedy wiedziałam,że będzie to wspaniały towarzysz do rozbijania rodzicom życia.

3) Wolisz powiedzieć gorzką prawdę czy słodkie kłamstwo?

Żadnej z tych rzeczy wolę nie mówić.Słodkie kłamstwo jest bezsensowne jeśli osoba oczekuje sensownej odpowiedzi,oceny czy komentarza,natomiast gorzka prawda...ciężko przechodzi przez gardło jest bolesna,ale najczęściej skuteczna,chociaż później można mieć przez nią wyolbrzymione wyrzuty sumienia.

4) Jaka jest najgorsza rzecz, jaką musiałaś zrobić?

Najgorsza rzecz jaką musiałam zrobić to przełknięcie pieczarek z krokieta.Nienawidzę pieczarek! I to jest dziwne.
5) Wolisz dzień czy noc?

Wolę dzień,jest jasno,wszystko można zrobić,a najlepiej wtedy,kiedy słońce przygrzewa policzki.Noc zwykle przeznaczam na relaks,uspokojenie,wyciszenie,a jeśli nie...to na spotkania z przyjaciółmi.

6) Lubisz siebie?

Zdecydowanie nie.Najchętniej wynalazłabym jakąś tabletkę,która samodzielnie wykonuje transformację ciała i charakteru,które można byłoby ustalić w ustawieniach tej oto tabletki.Nie lubię swojej małej pewności siebie i braku "tego czegoś".To trudne,aby znaleźć w sobie kogoś kim jesteś,ale też kogoś,kto będzie odpowiadał innym.
7) Gdybyś mogła zmienić coś w sobie - co by to było?

Najchętniej zmieniłabym charakter na bardziej rozumiejący dzisiejsze czasy,podwyższyłabym swoją samoocenę i pewność siebie.

8) Czego najbardziej się boisz?

Bardzo boję się pająków,ale najbardziej aligatorów i krokodyli.To jakiś uraz z dzieciństwa,ale zawsze wyobrażałam sobie,że w ciemności otwierają się ślepia aligatora,który mnie obserwuje.

9) Co cię najbardziej uszczęśliwia?

Najbardziej uszczęśliwia mnie moja rodzina i osoby,które mnie rozumieją,pomagają i spędzają ze mną wspaniały czas.Każdy dobrze wykorzystany dzień mnie uszczęśliwia.

10) Mogłabyś żyć bez muzyki?

Pewnie,że nie! To część mojego życia.Wiem,że nawet jeśli byłabym niesłysząca to w mojej głowie pojawiałyby się najcudowniejsze melodie. Od dzieciństwa gram i śpiewam,nie wyobrażam sobie dnia bez dźwięków.

11) Czy ktoś kiedyś porównał cię do jakiejś sławnej osoby? Jeśli tak - do jakiej? 

Tak.Zostałam porównana do Kayi Scodelario.Było to za czasów popularności serialu "Skins".Jednak,dlaczego akurat do niej,to pozostanie dla mnie tajemnicą na zawsze.

Blogi,które nominuję:


Moje pytania:

1.Kim chcesz zostać w przyszłości?
2.Ulubione książki?
3.Wolisz mnóstwo znajomych czy kilku prawdziwych przyjaciół?
4.Czy mógłbyś/mogłabyś żyć bez muzyki?
5.Czy lubisz siebie i co zmieniłbyś/zmieniłabyś w sobie?
6.Najpiękniejsza chwila w twoim życiu?
7.Najgorszy moment twojego życia?
8.Co Cię najbardziej uszczęśliwia?
9.Czego najbardziej się boisz?
10.Czego byś się pozbył/a?
11.Czy zostałeś/aś porównany/a do sławnej osoby? Jeśli tak-do jakiej?

poniedziałek, 3 lutego 2014

O MNIE,O MNIE I O TOBIE.

Drogi Czytelniku.

Jestem sobie ja.Moje imię już znasz.Teraz czas na jakiś opis.
Podobno bez opisu jest się marnym blogerem.Będę mainstreamowa,co mi tam!

Zaczynamy.

Mam 16 lat,pewnie myślisz-PFF,nastolatki opanowują świat,nastolatki,nastolatki everywhere,ale muszę Cię zawieść:

NIE JESTEM TYPOWĄ NASTOLATKĄ

Szok?

Chodzę do liceum z rozszerzeniem biologii,chemii i angielskiego.Ciekawie się składa,ponieważ w przyszłości nie chcę mieć nic wspólnego z medycyną.Raczej...będę się starać o zawód producenta muzycznego.

Kocham...Właściwie wiele rzeczy kocham.Zależy o jaką sprawę chodzi.Mogą być książki,filmy,ludzie,JEDZENIE.

Jeśli jesteś ciekaw książek to tak... tutaj jestem typową owcą ślepo podążającą za tłumem:Suzanne Collins,John Green,Gennifer Albin i inni.

Jeśli zastanawiasz się nad filmami to tu już gorzej z "typowością": Sierpień w Hrabstwie Osage,Chłopiec w pasiastej piżamie,Charlie,Siedem narzeczonych dla siedmiu braci i naprawdę wiele,wiele innych.

Jeśli chodzi o ludzi jako światowe sławy to szaleję za Jennifer Lawrence,Alexem Pettyferem,Ewanem McGregorem,Julianne Moore.

A jeśli chodzi o ludzi,z którymi mogę realnie i wirtualnie porozmawiać,pośmiać się to jest pewna grupa osób.Bardzo ich kocham.Kłócimy się,odbija nam szajba,ja się mogę przy nich czuć sobą.I od razu chciałam podziękować tej grupie,bo rozwinęli we mnie pewność siebie,której miałam naprawdę niewiele.

POZDRAWIAM MOJE RODZEŃSTWO ROZSIANE PO CAŁEJ POLSCE.

Ostatnia kwestia to jedzenie. Ludzie są zawsze zdziwieni moim gustem smakowym.Ostrzegałam,że jestem nietypowa.A więc spaghetti domowej roboty mojej mamy,prostokątna pizza z tuńczykiem roboty mojej babci,słodkie pancakesy z owocami i syropem owocowym.Nie lubię mięsa,ale raczej się nie zaliczam do wegetarianek skoro jem kurczaka (chyba,ze ktoś mi wmówi,ze kurczak to warzywo).Lubię szpinak,ruskie pierogi i ogólnie ziemniaki W KAŻDEJ POSTACI.

Właśnie uświadomiłam sobie jakie te moje egzystencjalne opisy są beznadziejne,ale mówiąc dzisiejszym językiem: IOLO (I Only Live Once)

Kontynuując opis:
Mam ciemne,brązowe włosy,które lubią zmieniać kolor podczas suszenia.
Zielono-pomarańczowo-brązowe oczy,które również w ciągu kilkunastu lat zmieniły kolor z czarnych na piwne,z piwnych na niebieskie i z niebieskich na teraźniejsze.
Nietypowa figura,bo wzorowana na butelce coli z dodatkiem dolnej,tylnej części ciała jak to moja mama mawia:o wyglądzie i wielkości szafy trzydrzwiowej.

Co by tu jeszcze.
A.
Jestem wesoła,optymistycznie i zarazem realistycznie postrzegam świat.Jestem mało pewna siebie,w internecie nie mam z tym problemu.Nie lubię odrzucenia,konfliktów i bezsensownego czepiania się o mało ważne sprawy.Przecież mamy tyle problemów na głowie,po co się kłócić o coś niewartego sekundy uwagi?
Staram się dobrze uczyć,o dziwo idzie mi dobrze,głównie skupiam się na językach i chemii.
Gram na skrzypcach i amatorsko na pianinie,nieudolnie śpiewam,ale kocham to.

Hmm.No cóż. Mam jeszcze brata,7 lat młodszego,ale za to najlepszego na świecie.Limit bitew na poduszki  i budzenia rodziców o piątej rano na 1000 sposobów wyczerpaliśmy już na lata,długie lata.

Wypadałoby napisać jakieś podsumowanie. Myślę,że to wystarczy:
TO WŁAŚNIE JA.

Żegnam Cię,drogi Czytelniku i życzę miłego poniedziałku!  

PRZENOSINY Z PAPIEROWEGO PAMIĘTNIKA NA WIRTUALNY

Witam wszystkich!


Drogi Czytelniku,jeśli znalazłeś się na moim blogu to znaczy,że:

1)Zabłądziłeś w internetowym wszechświecie.
2)Jesteś naprawdę zdesperowany.

Już wybrałeś? Gratuluję!

Blog ten powstał,po to by opisywać (prawie) każdy dzień mojego życia,ponieważ jak na młodocianą,mam naprawdę barwne życie i niezwykłe przygody.W miarę sił i czasu będę starała się regularnie dodawać wpisy.Kolejny wpis będzie moim opisem,samodzielna charakterystyką,więc Czytelniku uważaj,możesz nie przetrwać fali,wręcz tsunami informacji.

Postanowiłam się przenieść z papierowego "dziennika" do wirtualnego.Zaletami jest to,że mogę wszystko szybko zrobić.Wadą jest to,że nie mogę kreślić po nim różnych adnotacji,rysunków itp.,ale lepszy rydz niż nic.

Żegnam się na czas nieokreślony i czekajcie niedługo na nowy wpis!

P.S.Pozdrawiam moją internetową rodzinkę.